Na dywanie w pokoju do nóg łasi się kot, a w pudełku pod stołem chomik chowa się w kąt. Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma, a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa. Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma, a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa. Kiedy smutno mi czasem, przyjdzie do mnie pan pies, Traducción de "masz na co zasłużyłeś" en español . bien hecho es la traducción de "masz na co zasłużyłeś" a español. Ejemplo de frase traducida: Słuchaj, ten facet ma, na co zasłużył, ok? ↔ Mira, ese tío ha recibido lo que se merecía, ¿de acuerdo? Zajrzyj na WielkieSlowa.pl! Razem z nami wybierzesz się w podróż w świat myśli wielkich ludzi, znajdziesz motywację na każdy dzień, którą być może gdzieś zagubiłeś, a także powody do tego, aby radośnie iść przez życie. Zapraszamy serdecznie już dzisiaj! :) Regulamin. Dodaj na stronę W dodatku jest w świetnym humorze, co pokazuje jej najnowsze zdjęcie. Quizy. Wyniki. - Każdy ma taką plażę, na jaką zasłużył. Opracował CYK. ZOBACZ WIDEO tak strzela gwiazda Euro Chodzę i podziwiam lokalnie, to co najbliżej, po sąsiedzku, kilka ulic dalej 😉 To, na co zwykle nie mam czasu bo pędzę przez miasto, własne osiedle i tylko miga mi jak obrazek w oknie… Ja, Nat, tu z Polski, ślę pozdrowienia do Ciebie i dzielę się tym co mam na tę chwilę, w zasięgu ręki: ***** …zszokował mnie mój sąsiad. Sławomir Rusin, Marcin Jakubionek Każdy naród ma takiego diabła na jakiego zasłużył Z o. Janem Andrzejem Kłoczowskim OP o diable i diabelskich sztuczkach rozmawiają Marcin Jakubionek i Sławomir Rusin Gdyby stanął w tłumie, niczym szczególnym by się nie wyróżniał. W swojej pracy jest jednak sumienny jak nikt inny. To typ urzędnika, który w odpowiednim momencie poda dokumenty . Piotr Ikonowicz: Każdemu to, na co zasłużył Niewątpliwym zaprzeczeniem dla tej wizji jest istnienie i fizyczna obecność ludzi wykluczonych, biednych, bezrobotnych, bezdomnych. Tym gorzej zatem dla nich. Oni są „niesłuszni”, bo zakłócają spójną wizję niekończącego się wzrostu i postępu. Stąd piętnowanie tych, którzy przegrali. Ludzie wyeksmitowani, stają się niechcianymi sąsiadami. Ludzie bezrobotni zostają nierobami, ludzie niedojadający i nie potrafiący wyżywić swoich dzieci, patologią. To zręczne zamienianie skutku z przyczyną, jest tym łatwiejsze, że biedacy budzą lęk w tych, którzy jeszcze utrzymują się na powierzchni, a od lęku już tylko krok do wrogości. Co chwila słyszy się o bestialstwach popełnianych na bezdomnych. Kilka lat temu grupa gimnazjalistów w Głogowie zadeptała na śmierć bezdomnego. Takie akty to nie przypadek, tylko wynik etyki naszych czasów, gdzie „Silniejszy wygrywa”. „Kto zada pierwszy cios, przeżyje”. Dopóki jesteś silny możesz uniknąć kary, niezależnie od tego, co zrobisz słabszemu”. Fakt, iż pozbawienie ofiar człowieczeństwa dehumanizuje sprawców, bagatelizuje się jako mało istotny, jeżeli w ogóle się go dostrzega. Liczy się tylko to by dostać się na szczyt i na nim pozostać.” Brzmi znajomo? A przecież Bauman nie pisze tu o Polsce roku 2010, tylko o holokauście. W świecie skomercjalizowanym brak szacunku dla drugiego człowieka otwiera drogę okrucieństwu, z jakim uczniowie nagminnie znęcają się nad nauczycielami. Nauczyciel wprawdzie więcej wie od uczniów, więc teoretycznie nie jest stroną słabszą, ale wystarczy, że mało zarabia, aby był godzien pogardy. Liczy się, bowiem nie wiedza, lecz status majątkowy. Nisko uposażony nauczyciel należy do tych, którzy przegrali, a z przegranymi młodzież ani myśli się utożsamiać czy choćby solidaryzować. Chcąc wyjaśnić zjawisko wykluczenia społecznego we współczesnym zglobalizowanym świecie Bauman wyjaśnia mechanizm deprecjonowania ofiar przed ich skrzywdzeniem na przykładzie zagłady Żydów: „zanim zamknięto w gettach Żydów niemieckich oraz tych pochodzących z innych krajów okupowanej przez nazistów Europy (a także Romów i Sinti), zanim ich wywieziono do obozów śmierci, rozstrzelano lub zagazowano, zostali uznani za zbiorowego homo sacer – kategorie ludzi, których życie pozbawione jest jakiejkolwiek faktycznej wartości i których wymordowanie nie pociąga za sobą jakichkolwiek moralnych konsekwencji oraz nie podlega karze. Zgodnie z nazistowską wizją Neue Ordnung byli unwertes Leben – niegodni aby żyć ..” Obecność ludzi „zbędnych”, niezaradnych, wyrzuconych poza nawias życia społeczno-gospodarczego i publicznego zadaje kłam tezie o końcu historii, o osiągnięciu przez Polskę i inne kraje bloku wschodniego optymalnego, najlepszego z możliwych systemu opartego na demokracji i gospodarce rynkowej. Dlatego cała machina propagandowa pro systemowych partii politycznych, system edukacyjny, media głównego nurtu prześcigają się w piętnowaniu ofiar wpisanego w koncepcję neoliberalną darwinizmu społecznego, w którym właśnie nierówności społeczne przedstawiane są jako motor postępu: „Istnienie nielicznych bardzo bogatych jednostek jest niezbędne dla finansowania postępu, który uczyni bogatszymi pozostałych, zatem nierówności tych nie da się usunąć bez szkody dla postępu.” Kiedy jednak tak się nie dzieje, kiedy efektem nierówności jest powstawanie ludzi-odpadów, to pojawia się z zastanawiającą regularnością pomysł izolowania ich od „zdrowej” reszty społeczeństwa. Stąd tworzenie osiedli kontenerowych dla eksmitowanych. Przy czym największy opór społeczny bierze się nie z solidarności czy moralnego oburzenia na takie traktowanie ludzi, ale z obawy przed niepożądanym sąsiedztwem osób, które z chwilą złego potraktowania przez władze publiczne podlegają stygmatyzacji i stają się niepożądanymi sąsiadami. Dlatego w Gdańsku takie osiedle postanowiono zlokalizować jakże symbolicznie, obok wysypiska śmieci. Uzasadniając decyzję o budowie osiedla kontenerowego dla eksmitowanych obok wysypiska śmieci wiceprezydent Gdańska Maciej Lisicki „przytoczył list mieszkanki Gdańska, w którym skarżyła się ona na „libacje”, „orgie seksualne”, „wybijanie szyb na klatce schodowej” i „niezamykanie drzwi wejściowych zimą”. W Bytomiu zaplanowano, że osiedle kontenerowe dla eksmitowanych będzie ogrodzone i monitorowane przez specjalnie tam otwarty posterunek policji. Loic Wacquant nazywa takie osiedla „hipergettami”. Opisując amerykańskie czarne getta Wacquat zauważa, iż coraz bardziej zbliżają się one do modelu „Goffmanowskich instytucji totalnych”: Budynki komunalne, które przypominają kompleksy więzienne, nowe „osiedla” ogrodzone i strzeżone z zewnątrz przez wzmocnione patrole policji dokonujące szczegółowych kontroli” . Ciekawe, że czynnik rasowy, tak istotny w USA czy np. Francji traci na znaczeniu i głównym kryterium wykluczenia staje się status majątkowy. W kultowym filmie Quentina Tarantino „Pulp fiction” czarny gangster zwraca się do swoich białych pomagierów per „czarnuchu” czym podkreśla ich niższą pozycję przestępczej hierarchii. Dla bohatera innego filmu, młodego włoskiego rasisty czarne gwiazdy pop kultury i sportu nie są czarnuchami, bo odnieśli sukces. W Polsce, kraju niezwykle jednolitym etnicznie rodzi się nowy rasizm, nowa ksenofobia, powstają nowe getta dla biednych, ale mechanizm deprecjacji, izolacji i dyskryminacji jest bardzo podobny. Osoby zagrożone eksmisją bardzo często wyrażają obawę, że będą musiały zamieszkać w okolicy pełnej lumpów, pijaków, łobuzów. Ta obawa bywa większa niż strach przed znalezieniem się w sub standardowych warunkach mieszkaniowych. Sam fakt, że kogoś wyeksmitowano tak bardzo stygmatyzuje, że biedni boją się biednych, których nauczono ich uważać za „patologię”. Wyobrażenie to jest o tyle niesłuszne, że jak wynika z „Diagnozy społecznej na rok 2009” przygotowanej pod kierunkiem profesora Janusza Czapińskiego, 46% Polaków ma kłopoty z płaceniem czynszu, a więc eksmisja grozi niemal, co drugiej rodzinie. Zwykle więc chodzi raczej o biednych niż „odrażających, brudnych, złych”. Bardzo interesująco pisze o fałszywej świadomości grup społecznie pokrzywdzonych Jarosław Klebaniuk: „Zdrowy rozsądek podpowiada, niektóre teorie zaś argumentują (teoria tożsamości społecznej, teoria dominacji społecznej), że system oparty na niesprawiedliwych różnicach w zamożności i dochodach, powinien być w największym stopniu kontestowany przez tych, którzy przez ten system są najbardziej pokrzywdzeni. Tymczasem liczne dane empiryczne wskazują na to, że jest wręcz odwrotnie. Redukcja dysonansu poznawczego (pomiędzy „jestem biedny” a „nie zasłużyłem na to”) wymaga przyjęcia takich idei, które pozwolą w spokoju znosić własną niedolę. Nic więc dziwnego, że choć republikańska polityka podatkowa w Stanach Zjednoczonych służy zaledwie jednemu procentowi najbogatszych, znajduje poparcie szerokich rzesz najbiedniejszych, którzy sprzeciwiają się redystrybucji czy w ogóle bardziej egalitarnym rozwiązaniom, akceptują negatywne stereotypy własnej grupy i przypisane im role społeczne. Wtedy, gdy indywidualne i grupowe interesy i potrzeby nie są zbyt wyraziste i zbyt silne, członkowie grup upośledzonych przejawiają nawet silniejsze poparcie dla systemu społecznego i władz, niż członkowie grup uprzywilejowanych.” Po to by dowieść tezy, że niepowodzenia życiowe są wynikiem braku starań, trzeba tak przedstawiać sytuację materialną społeczeństwa, aby zjawisko biedy i wykluczenia miało charakter marginalny. Na zajęciach w liceach z podstaw przedsiębiorczości, tłumaczy się uczniom, że bezrobotni to są ludzie, którym się nie chce pracować. Taka teza, mimo iż przeczy obiektywnemu zjawisku ekonomicznemu, jakim jest bezrobocie strukturalne, które ma charakter trwały i utrzymuje się w Polsce od początku transformacji ustrojowej na wysokim poziomie. Potęguje to strach nie tylko przed niepowodzeniem, ale i związaną z tym stygmatyzacją, która jest wykluczeniem w warstwie emocjonalnej i psychicznej. Stąd bardzo często prezentuje się stan społeczeństwa na podstawie nastrojów, czyli subiektywnej oceny respondentów. Ocena ta jest zazwyczaj przesadnie optymistyczna, jako że nawet w anonimowych badaniach ludzie mają tendencję do przedstawiania swojej sytuacji jako lepszej niż jest w rzeczywistości. Powszechna jest praktyka zaniżania danych o bezrobociu, poprzez czyszczenie kartotek, czyli tworzenie osobom pozostającym bez pracy barier w pozostawaniu w rejestrze i korzystaniu z najważniejszej związanej z tym korzyści, jaką jest ubezpieczenie zdrowotne. Ponieważ prawie 90% bezrobotnych nie ma prawa do zasiłku, muszą oni podejmować dorywcze prace w sektorze nieformalnym, co koliduje często z obowiązkiem stawiania się w urzędzie pracy. Taka nieobecność powoduje automatyczne skreślenie z rejestru i cudowne obniżenie stopy bezrobocia. Istnieje też tendencja do manipulowania statystyką. Bardzo często podaje się do wiadomości publicznej wartość średniej krajowej płacy, którą otrzymuje stosunkowo niewielu zatrudnionych (która w 2010 r wyniosła 3165 zł), podczas gdy unika się podawania płacy najczęściej otrzymywanej wynoszącej zaledwie 1530 zł. Również tzw. próg ubóstwa ustala się na poziomie, który sprawia, że objętych tym zjawiskiem jest nieco ponad 3% społeczeństwa, podczas gdy z wyników badań ogłaszanych przez Eurostat wynika, że 30% polskich dzieci cierpi z powodu niedożywienia. Wszystkie te zabiegi mają sprawić, że ludzie dotknięci ubóstwem i związanym z tym wykluczeniem będą się czuć winni swego położenia, gdyż „poza tym jest wszędzie normalnie”. Jednocześnie bieda staje się rodzajem grzechu, przewinienia i wymaga nie wsparcia tylko kroków wychowawczych ze strony władz publicznych i lepiej sytuowanych obywateli. Kiedy w Mińsku Mazowieckim zawaliła się ściana domu, administratorka budynku wyjaśniała, że już dawno wyeksmitowałaby nie płacących regularnie czynszów zajmujących ów budynek lokatorów, ale nie może tego uczynić, bo eksmisja jest „za karę” a w Mińsku gorszych warunków już nie ma. Ludzie, którzy tracą dach nad głową są zmuszeni korzystać z różnego rodzaju schronisk i przytułków, które również stawiają przed sobą cele „edukacyjne” jeśli nie wręcz „resocjalizacyjne”. W praktyce oznacza to wprowadzenie pół więziennych regulaminów, konieczność proszenia o pozwolenie wyjścia i obowiązek powrotu przed określoną godziną pod groźbą utraty miejsca. Osobom takim odbiera się otrzymywane świadczenia społeczne a do wielu z nich osoby nie otrzymujące takich świadczeń nie są przyjmowane. Mimo to powszechna jest praktyka zmuszania do świadczenia nieodpłatnej pracy. Wszystko to nie pozostawia osobie będącej obiektem takiej „pomocy” na szukanie dróg wyjścia z sytuacji wykluczenia, podjęcie pracy czy ułożenia sobie życia w nowych związkach. Przekaz medialny utrwala stereotypy dotyczące ludzi bezrobotnych, biednych, samotnych matek, związków pozamałżeńskich. W polskich mediach pełno jest informacji o pijanych, nigdzie nie pracujących konkubentach biegających w pijackim szale z siekierą i mordem w oczach. Natomiast słowa konkubent, konkubina ani razu nie jest wymienione w kodeksie cywilnym, co najbardziej układnym parom prowadzącym wzorowy żywot utrudnia korzystanie z praw cywilnych, np. po śmierci jednego z partnerów. Pracownicy socjalni są trenowani, szkoleni w obojętności i dystansowaniu się od swych podopiecznych. Jest to po części podyktowane skromnością środków przeznaczanych na pomoc społeczną, ale w o wiele większej mierze wynika z doktrynalnej zasady, że pomoc społeczna jest niemal gorsza od alkoholu, tytoniu czy narkotyków, bo uzależnia osoby ją otrzymujące. Ta absurdalna teoria każe abstrahować od niskich płac, głodowych świadczeń emerytalnych i rentowych, bezrobocia, gdyż winy za niewydolność gospodarstwa domowego i jego niemożność zbilansowania dochodów i wydatków należy szukać w tych, którzy doświadczają biedy, a nie w tych, którzy tę biedę powodują, czy obiektywnych warunkach makro-ekonomicznych. Coraz częściej zdarza się, że z powodu niemożności zapewnienia dzieciom podstawowych warunków egzystencji takich jak energia elektryczna, regularne posiłki, właściwa do pory roku odzież rodzina jest karana odebraniem władzy rodzicielskiej rodzicom i skierowaniem dzieci do domów dziecka czy adopcji. Rozwiązanie to okazuje się o wiele bardziej kosztowne niż udzielenie wsparcia rodzinie borykającej się problemami, ale zgodne z zasadą, że biedni są winni i powinni za to ponieść karę. Przy okazji ofiarami padają dzieci, które nawet na gruncie tej doktryny nie sposób o coś oskarżyć. Źródło Opublikowano: 2012-12-21 09:11:04 Sąd Boży w perspektywie śmierci na kartach Pism i Proroków. Refleksja Mędrców nad rzeczywistością sądu Zagadnienie sądu Bożego podjął w sowich refleksjach Kohelet, który w swej księdze poddał weryfikacji dotychczasową koncepcję retrybucji w ziemskiej perspektywie. Zauważył, że zasada, iż grzesznik już za życia ponosi karę, a sprawiedliwy zażywa w doczesności szczęścia jako nagrody, nie spełnia się (zob. np. Koh 8,9-15). Chociaż Kohelet w swej księdze nie przedstawił jasno wizji życia pośmiertnego, to jednak w Koh 3,11 pojawia się enigmatyczna fraza: gam ̓eṯ-hā‘ōlām nāṯan bəlibām, którą cześć egzegetów, idąc za interpretacją Ojców Kościoła, tłumaczą jako: „nawet [pragnienie] wieczności („desiderium aeternitatis”) Bóg złożył w ich sercach”. W tym kontekście wzmiankowany przez Koheleta sąd można odnieść do życia pośmiertnego. Analizując tekst Księgi Koheleta, można zauważyć, że wielokrotnie Mędrzec ten podejmował temat sądu. Stwierdził wymownie: „Na każdą bowiem sprawę jest czas i sąd” (Koh 8, Każda zatem sprawa bez wyjątku – jak zaznaczył Kohelet – zostanie osądzona w stosownym czasie. Stąd też udzielając rady młodzieńcowi, Mędrzec przypomniał mu: „Ciesz się, młodzieńcze, w młodości swojej, a serce twoje niech się rozwesela za dni młodości twojej. I chodź drogami serca swego i za tym, co oczy twe pociąga; lecz wiedz, że z tego wszystkiego będzie cię sądził Bóg!” (Koh 11,9). Jak pouczał Kohelet, po pierwsze Bóg będzie sądził ze wszystkiego: sądowi podda każdą sprawę, choćby była nawet ukryta, po drugie – temu sądowi wszyscy będą poddani, zarówno sprawiedliwi, jak i grzesznicy: „Bóg bowiem każdą sprawę wezwie na sąd, wszystko, choć ukryte: czy dobre było, czy złe” (Koh 12,14). „Zarówno sprawiedliwego jak i bezbożnego będzie sądził Bóg: na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn jest czas wyznaczony” (Koh 3,17). Kohelet, chociaż stwierdził, że „na każdą sprawę jest czas sądu”, nie wskazał konkretnego momentu, w którym miałby się ten sąd odbyć. Wśród egzegetów istnieje przekonanie, że Kohelet, poddając krytyce zasadę retrybucji zredukowanej do prostej reguły: dobrym powodzi się zawsze dobrze, a złym zawsze źle, odrzucał jednocześnie ideę sądu Bożego jako bezpośredniego Bożego działania, które skutki czynu sprowadza na jego sprawcę (= skutki grzechu na grzesznika; skutki dobrego działania na człowieka pobożnego). Sąd Boży w ujęciu Koheleta byłby zatem władzą Boga nad życiem ludzkim, rozciągającą się nad wszystkim bez żadnego wyjątku i ogarniającą wszystko w życiu ludzkim na ziemi. Zastosowany zatem na określenie sądu terminu mišpāṯ oznaczałby nieustannie dokonujący się sąd Boży w życiu ludzkim, polegający na władzy Boga nad życiem każdego człowieka. W świetle takiej interpretacji, Kohelet bez określania konkretnego czasu i sposobu realizowania się owego sądu, uczył, o sądzie, poprzez który wyraża się ostatecznie panowanie Boga nad życiem człowieka. W tego rodzaju refleksjach Koheleta można jednak dostrzec pewne intuicje, które zostały rozwinięte w kolejnych księgach Starego Testamentu. Mając na uwadze interpretację wiersza Koh 3,11, w którym wyrażona została idea zaszczepionego „pragnienia wieczności” w człowieku, można przyjąć, że wzmiankowany przez Koheleta sąd będzie odnosił się do życia przyszłego – życia wiecznego. Za takim spojrzeniem przemawiałaby dostrzeżona sprzeczność w dotychczas przyjmowanej przez dawny Izrael zasady retrybujcji doczesnej. W nauczaniu zatem Koheleta możemy – chociaż jeszcze w dalszym ciągu mgliście – dostrzec pewną zapowiedź sądu każdej najdrobniejszej rzeczy i każdego człowieka bez wyjątku – sądu, którego skutki wpływają na życie wieczne. W tym miejscu warto jeszcze odwołać się do refleksji autora Księgi Mądrości, który już wprost odpłatę za doczesne życie przesuwa na życie wieczne. W przypadku sprawiedliwych idea ta została wyrażona w następujący sposób: „A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku” (Mdr 3,1-7) Jak wynika z przytoczonego tekstu, śmierć sprawiedliwych – wbrew mniemaniu głupich/bezbożnych – stała się bramą do „dóbr wszelkich”. Po śmierci „dusze sprawiedliwych” znalazły się „w ręku Boga”, czyli „blisko, w obecności, w mocy i pod opieką Boga”, a to oznacza, że doznają już szczęśliwości wiecznej, której źródłem jest Bóg. Chociaż nie ma tutaj mowy o sądzie mającym miejsce tuż po śmierci (wzmiankę o tak zwanym „dniu nawiedzenia [kairós episkopḗs] należy raczej odnieść do sądu ostatecznego), można milcząco przyjąć, że jakaś jego forma dokonała się zaraz po śmierci sprawiedliwych; skutkiem tego Bożego osądu było ich wkroczenie w sferę wiecznego szczęścia. W przeciwieństwie do sprawiedliwych bezbożni po śmierci poniosą karę: „A bezbożni poniosą karę stosownie do zamysłów, bo wzgardzili sprawiedliwym i odstąpili od Pana” (Mdr 3,10). W tym przypadku musiała mieć miejsce również jakaś forma Bożego osądu. Jakkolwiek idea sądu szczegółowego nie jest obecna w Starym Testamencie, to jednak można w refleksji dawnego Izraela, utrwalonej na kartach biblijnych, dostrzec pewien rozwój myśli w tej kwestii. Pierwszym takim przejawem było uświadomienie sobie, że odpowiedzialność za czyny ponosi każdy człowiek z osobna. Pewien typ sądu szczegółowego można dostrzec w kontekście opisu pewnych władców pogańskich, szczególnie w opisie śmierci Antiocha IV Epifanesa oraz króla Baltzara, gdzie wprost jest mowa o sądzie Bożym. Ten sąd nad konkretnym człowiekiem dokonany w kontekście śmierci, chociaż nie generujący skutków na życie pośmiertne, można postrzegać jako prefiguracja (typ) nauki, która w pełni zostanie objawiona w Nowym Testamencie. Znaczące miejsce na drodze rozwoju pojmowania prawdy o sądzie Bożym i pośmiertnej odpłacie ma refleksja dawnych Mędrców Izraela. Kohelet, który dostrzegł zawodność tradycyjnej starotestamentalnej zasady o retrybucji w doczesnym życiu, przygotował grunt do dalszych refleksji, podjętych przez kolejnych autorów ksiąg natchnionych Starego Testamentu. Niech każdy ma, na co zasłużył FA musi być konsekwentna w sprawie przemocy na boisku. Tony Evans zastanawia się, czy występek Suareza jest naprawdę o dwa mecze gorszy, niż atak Bena Thatchera na Pedro Mendesa siedem lat dziesięciomeczowe zawieszenie Luisa Suareza to początek akcji rozprawiania się z przemocą na boisku przez FA, to trzeba pogratulować będącym u władzy doskonałego pięściami, głową, kopanie i gryzienie przeciwników są plamą na obrazie gry. Dzięki surowym karom, piłkarze mogą wkrótce przestać zachowywać się w ten można jednak pozbyć się wrażenia, że nie chodzi o ochronę zawodników przed innymi zawodnikami. Chodzi o jakkolwiek szokujące, samo w sobie nie uczyniło wielu szkód. Nie zagroziło karierze Branislava Ivanovica. Futbol jest wręcz zaśmiecony brutalnymi incydentami, a kary najczęściej nawet nie zbliżają się w swej surowości do tego zawieszenia. Czy ten występek jest naprawdę o dwa mecze gorszy, niż atak Bena Thatchera na Pedro Mendesa siedem lat temu?Thatcher uderzył Mendesa łokciem w głowę. Piłkarz potrzebował tlenu i musiał spędzić noc w szpitalu. Kara na 8 meczów, w zawieszeniu na 15, jest śmieszna w porównaniu z tą w każdym tygodniu zdarza się incydent, który może potencjalnie wyrządzić więcej szkody fizycznej niż ugryzienie. Jeśli te wykroczenia będą traktowane z taką samą surowością, co występek Suareza, trzeba będzie przyklasnąć działaniom FA. Oczywiście to nie pierwszy spór Suareza z angielską federacją. W tym świetle jego zawieszenie za rasizm wygląda niedorzecznie. Czy ugryzienie może być gorsze od wyzywania Patrice'a Evry?FA musi przekazać piłkarzom, klubom i opinii publicznej, jakie są taryfy za wyzwiska na tle rasowym. John Terry dostał cztery mecze za nazwanie Antona Ferdinanda "czarną p****". To również, w kontekście ukarania Suareza, wygląda jak to początek kampanii przeciwko przemocy, przyłączmy się do niej. Jeśli zaś FA chce pokazać, jak surowa potrafi być wobec najbardziej nielubianego piłkarza w kraju, to jest to bardzo nie w porządku. Już niedługo się przekonamy. Może nawet w ten weekend. W pełnym presji piłkarskim środowisku, w którym teraz ważą się losy awansów i relegacji, komuś puszczą nerwy. Zobaczymy, jak zachowa się wtedy ta kara wynika z PR-u, nie z polityki federacji, to jest zła. Władze piłkarskie muszą zrobić to, co należy: być konsekwentnym i zdecydować, co trzeba karać. Muszą zaostrzyć działania, żeby reakcje na wszystkie akty przemocy były sprawiedliwe. Jeśli tak się stanie, nikt nie będzie Evans Jerzy Karwelis II DZIENNIK ZARAZY II Wpis nr 701 II Złoto odkryłem. Na Twitterze zrobiła się zbiórka screenów z pandemii pokazująca najbardziej odjazdowe wpisy i informacje dotyczące obostrzeń. Zrobię z tego cały wpis, bo to warte grzechu jest. By zobaczyć jak odjechaliśmy, kto co mówił, żeby potem nie było, że to takie żarciki były i wszyscy byli za rozsądkiem. Dzięki temu trafiłem na Panią Marię. Kobieta z Wrocławia mojego jest, zasłużona itd. Ale okazało się, że to kowidianka zdeklarowana od samiuśkiego początku. Jak od niej dostałem ochrzan, że moje posty zabijają ludzi, to ze strachu ją zbanowałem. Najpierw nie chciałem, ale wjeżdżała mi na mój wall i śmieciła paniką. A więc straciłem ją z oczu, ale okazało się, że sporo narozrabiała poza moim bąblem. I Pani Maria wróciła. Cytuję jej jeden z epickich wpisów. Dawny – bo coś jakoś ostatnio zamilkła. Zaraz potem cytuję nieporadne próby stylizacyjne (metrum, interpunkcja) kolejnej sanitarnej ekstremistki (Nata Acosta), którą Pani Maria pochwaliła jako wieszcza i niezłą odpowiedź od sprowokowanego foliarza. Pragnę zwrócić uwagę, na perfekcyjne odwzorowanie stylu i metrum w wykonaniu płaskoziemskiego pretendenta – wiadomo, my foliarze to kudy nam do oświeconych, zaszczepionych po wielokroć. A tu proszę – i stylówa w punkt, i metrum się zgadza. Za to treść – wyborna. Wkrótce przegląd przebranych memicznych screenów, ale na dziś statrujemy od Pani Marii: Pani Maria Jak ja mam gołe nogi, a Pan z odległości mniej niż 2 metry sika na mnie, to mam mokre nogi, gdybym miała spodnie, trochę by zatrzymały, ale niewiele, ale gdyby Pan sikał przez spodnie, to ja, obojętnie, czy mam gołe nogi czy w spodniach będę miała je suche. Tak działa maseczka. Nata Acosta Reduta Foliarza Nam szczepić nie kazano Wstąpiłem na działo I spojrzałem na pole 500 trumien stało Ruskiej szurii ciągną się szeregi Prosto długo daleko jako morza brzegi I widziałem ich wodza Przybiegł mieczem skinął Potem w akcie rozpaczy wszystkich poczęstował Cud amantadyną. Maria Wanke-Jerie Rewelacja, zupełnie jak Mickiewicz Kokosław Zbolały Wylewa się ku nam sanitarna rota Długą białą kolumną lekarzy piechota Nasypana strzykawek błyskami jak sępy Z chorągwiami Phizera ślą na śmierć zastępy. Robi się odjazdowo. A może powstanie taki dział – literatura kowidowa? Z działem poezji, beletrystyki i… pamiętnikarskim. To ostatnie koniecznie… Jerzy Karwelis Wszystkie wpisy na blogu „Dziennik zarazy” Czytaj też:Wszystkie filary padły. Lockdowny i kwarantanny okazały się w swej masie kontrproduktywne Źródło:

każdy ma to na co zasłużył